wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 10

Ten debil Alex wymyślił jakąś 'niespodziankę' i zostawił mnie z wymyślaniem jej! No nie do pomyślenia! No Idiota no! Ech... Ale jednak coś wymyśliłam, choć nie jest to mistrzostwo świata. W ramach wynagrodzenia daje dalszą część rysunku Elsy z rozdziału 9

____________________________________________________________________


Elsa nieco się zdziwiła widząc ciepłe ubrania w taki gorący dzień, ale bez narzekania ubrała się i wyszła zza parawanu gdzie już czekał na nią Jack (też już w pełni ubrany. Elsa miała dziwne przeczucie że o czymś zapomniała, ale zapomniała o tym kiedy zobaczyła centaura. Naprawdę CENTAURA. Od pasa w górę był człowiekiem gdzieś po piędziesiątce, a od pasa w dół białym rumakiem. Elsa krzyknęła cicho na co Frost się zaśmiał.
-Chejronie to Elsa-centaur się obrócił i uśmiechnął
-Miło mi cie wreszcie poznać. Rox dużo mi o tobie mówiła, a chyba już się przekonałaś że ona potrafi naprawdę dużo mówić-Elsa zachichotała
-Mi również i- tak- Rox co dzień dostaję słowotoku.
-W takim razie wytłumaczyła ci pewnie już  o co chodzi z bogami i naszym obozem w, którym aktualnie się znajdujesz. No cóż nic tu po mnie; zostawiam cie na pastwę naszego strażnika
-To teraz czas przedstawić ci moją, czy tam naszą niespodziankę. Chodź-i nie czekając na jej odpowiedź pociągnął ją za rękę  w kierunku wielkiej sosny na wzgórzu.
-To ten obóz? Wyobrażałam sobie że jest tu... więcej ludzi.
-Tak ale dziś duża część jest zajęta. Rox ci tłumaczyła co z tym obozem, tak?
-No...  Tak ogólnie. Coś napomknęła że bogowie greccy istnieją, jest obóz, w którym uczą się przetrwać ich dzieci i że ona i Summer są dziećmi Iris-Bogini Tęczy
-Tylko to?!-Frost zatrzymał się gwałtownie-No co za idiotka. Gdzieś u siebie powinna mieć książkę z historią tego wszystkiego. Później ci dam. Teraz czekaj. Obejdzie się bez worka?
-HA-HA. Bardzo śmieszne. Rób co trzeba. Nie lubię niespodzianek.
-Ale tą na pewno polubisz-uśmiechnął się chytrze, a następnie wyciągnął z kieszeni swojej niebieskiej bluzy śnieżną kulkę i ,zanim Elsa o cokolwiek spytała, rzucił ją przed siebie szepcząc "Biegun Północny".  Tam gdzie rzucił kulę pojawił się śnieżny lej i Elsa, zaskakując tym zarówno siebie jaki Jacka, wskoczyła w niego ze śmiechem. Od razu rozpoznała miejsce, w którym się znalazła z książek czytanych jej córce na dobranoc. Była w kwaterze głównej, a inaczej siedzibie Świętego Mikołaja. Zaraz po niej do środka wpadł Jack. Elsa natychmiast rzuciła mu się na szyję i pocałowała w policzek. Chłopak zrobił się czerwony czego jego jasna skóra nie mogła ukryć.
-Dzięęęęęęękiiiiiiiiiiii!-Elsa nie mogła się opanować. Była w kwaterze głównej Strażników Marzeń! To nie jest okazja, jaką dostaję się na co dzień. Już po dziesięciu minutach yeti mieli jej dosyć. Biegała od stołu do stołu dotykając wszystkiego.
-Co tu się dzieje, na wszystkie pierniczki świata?!-Większość ludzi bałaby się właściciela potężnego głosu dochodzącego z balkonu, ale Elsa jeszcze bardziej się podnieciła. Na balkonie stanęła potężna postać.Nie były to jednak tylko mięśnie ale też trochę tuszy na co wskazywały rzekome "wszystkie pierniczki świata". Postać miała długą siwą brodę, a wokół jej nóg pałętały się elfy.
Święty Mikołaj.

_____________________________________________________________


Ten rozdział to ZŁO. Jest O-K-R-O-P-N-Y. Tak. Na tyle okropny że potrzebuję pogrubienia, pochylenia podkreślenia i przeliterowania. Krótki zły z milionem powtórzeń. Naprawdę nie mam pomysłu co tam może się dziać.  Resztę zostawiam Alex niech się dziecko pomęczy.

wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 9

 
Elsa usiadła i złapała się za głowę. Tak potwornie ją bolała... Opadła na podłogę, wydawała się taka miękka i puszysta. Chwilę póżniej dziewczyna odleciała do krainy Morfeusza.
- ELSA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Co się dzieje? - zapytała się dziewczyna nieprzytomnym głosem. Stał nad nią Jack i próbował ją obudzić.
- Wstawaj Elsa - powiedział głośno.
- Aaaaa, nie wrzeszcz tak.- powiedziała łapiąc się za głowe.
- Podaj mi ręke. - Jack wyciągnął dłoń i podniósł dziewczynę
- Chcesz się napić? - zapytał wyciągając ku niej czerwony kubeczek z alkoholem a jego oczy zrobiły się czerwone - Spokojnie to woda. - okłamał dziewczynę a na jego twarzy zagościł chytry uśmieszek.
- Z wielką chęcią. - mrukneła dziewczyna nie zauważając zmiany koloru jego paczajek. - Tak właściwie to gdzie my jesteśmy? - zapytała.
- U Summera w domu. - między nimi zapanowała cisza. - Chciałabyś do mnie przyjechać? - nagle zapytał się chłopak.
- No wiesz ja z wielką chęcią tylko że Rox i moje ubrania...prysznic...ja nie....nie wiem...ale...gdzie...kiedy...bo teraz.... - dziewczyna zawstydziła się i zaczeła jąkać - Ale... Jack czemu ty masz czerwone oczy i ... o na widelec Posejdona ten Hulk jest porysowany... a Spider Man... - Elsa dopiero teraz rozejrzała się po salonie i zobaczyła Spider Mana zaplątanego we własną sieć, Hulka pomalowanego pisakami i półnagą Rox i Drake'a na kanapie. Po chwili zauważyła że i ona jest bez butów z domem bobrów na głowie a sukienka jest tak podwinięta że widać jej majtki a Jack jest w samych bokserkach w świąteczne pierniki. Szybko zamknęła oczy i kazała Jackowi ubrać przynajmniej spodnie. Nie przejął się tym poleceniem i stał czekając aż otworzy oczy.
- Elsa, nie wydziwiaj. Otwórz oczy bo zedrę z ciebie sukienke. - powiedział lekko podnosząc głos.
- Mówiłam żebyś nie krzyczał - szeptem powiedziała dziewczyna - To mi rozsadza głowę.
- Będę krzyczał jeśli będzie mi się to PODOBAŁO!!!!! - Jack wrzasnął na cały głos i musiał szybko złapać Else bo w tym momencie zemdlała.
- Jack coś ty zrobił? - Elsa usłyszała ostry karcący głos Rox.
- Szczerze mówiąc to nie wiem... jakoś mnie poniosło... i jakoś tak...
- Jakoś tak, jakoś tak, bla bla bla... - I Rox po raz setny zaczeła opieprzać Jacka- przecież wiesz jak głowa boli kiedy wypijesz w cholere alkoholu! Mogły jej bębenki popękać mogłeś jej trwale uszkodzić mózg...
- Nie mógł. - nieznany głos przerwał monolog Rox
- Cicho bądż Justin!!! - wrzasneła tylko i powróciła do wydzierania się na Jacka - Jak mogłeś jej to zrobić? Doskonale wiem co do niej czujesz, więc w głowie mi się nie mieści jak mogłeś jej to zrobić?! Leży tutaj już 3 dzień i... dooobra pieprzyć że pan D. może zaraz tu przyjść... JACK TY PIEPRZONY DUPKU ONA JEST DELIKATNA!!!! NIE WIDZISZ?!!! TERAZ JEST JESZCZE BLEDSZA NIŻ ZWYKLE A JA NIE MOGE PODAĆ JEJ AMBROZJI BO NIE JEST HEROSEM!!!! PORĄBANY DEBILU!!! SKRETYNIAŁY KRETYNIE!!! - w tym momencie Elsa usłyszała głuche pacnięcia świadczące o tym że Rox zaczeła okładać Jacka butami i mimo że Elsa nie była niemiłosiernie zła na Jacka to postanowiła jeszcze chwilkę posłuchać wyzwisk jakimi Rox go obrzucała.
- IDIOTO!!! PACANIE!!! GŁUPKU!!! TLENIONY NAĆPANY ŻELKU!!! WREDNY ANCYMONIE!!!
- Rox już spokojnie. - delikatnym głosem powiedziała Elsa
- TY ŻYJESZ!!! - Rox i Jack wrzasneli równocześnie i rzucili się na nią
- Tak żyje... i chcałabym żyć dalej więc prosze was nie uduście mnie. - z uśmiechem powiedziała dziewczyna.
- Bogowie... nawet nie masz pojęcia jak się ciesze! - Rox odrazu zaczeła nawijać - przepraszam że cie nie pilnowałam powinnam wiedzieć że nie masz takiej mocnej głowy jak reszta i
- Rox uspokój sie - powiedziałam delikatnie - Pomożesz mi wstać?
- Nie Elsa nie powinnaś wstawać...
- Jak najbardziej może! - usłyszałam głos z oddali
- Mówiłam ci żebyś się zamknął Justin!!!
- Uhm Rox mogłabyś zostawić nas samych? - zapytał się Jack
- No jasne. Skąd mam mieć pewność że jej nic nie zrobisz?!
- Daj jej sztylet.
- Całkiem fajna propozycja - stwierdziła i wyszła z pomieszczenia.
- Elsa uhm... ja chcę cię przeprosić..
- Ależ nie ma za co! Jack po prostu byłeś pijany i nie byłeś sobą! I na przyszłość radzę ci nie ubierać bokserek w pierniki... - Elsa roześmiała się a Jack spłoną rumieńcem.
- Rox zostawiła ci ubrania na krześle więc możesz się przebrać a później zaprowadzę cię do Chejrona i pana. D i mam dla ciebie niespodziankę więc jakbyś mogła się pospieszyć...
- Jasne - zgodziła się dziewczyna i znikneła za parawanem.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Image result for słońce

No dobra słońca wy moje rozdział krótki i chyba niezbyt ciekawy ale jest. TO WSZYSTKO WINA TEJ IDIOTKI VAVI! TO ONA ZAKOŃCZYŁA W TAKIM MOMENCIE! [To NIE prawda! Nie mam z tym rozdziałem nic wspólnego! To ten debil nie miał weny!/Vavia]  Albo wena ma już wakacje albo zachorowała czy coś. W każdym bądź razie teraz kolej Vavi. Żegnam i do następnego rozdziału!!!
P.S Ten rysunek przedstawia mnie jakby coś NIE Vavie! [Wow Alex kiedy ty sobie amputowałaś nos?/Vavia]